Kolejna niedziela podczas której pora deszczowa dała nam się we znaki. Jednak tym razem wyruszyliśmy na wycieczkę z zaprzyjaźnioną parą, która tu mieszka czyt. czekała nas przejażdżka samochodem. I dobrze, bo pieszo to raczej byśmy do naszego celu nie dotarli…
Yugasa Temple jest umiejscowiona na górze skąd rozpościera się piękny widok na okolicę (w większości zasłonięty przez drzewa, więc trzeba znaleźć dobre miejsce). Została wybudowana przez buddyjskiego nauczyciela w 827 roku. Jest to miejsce do którego miejscowi wybierają się pieszo by medytować. I nic w tym dziwnego, bo jest tu bardzo spokojnie mimo że do świątyni trafiają również turyści.
Co ciekawe, świątynia otoczona jest przez kilka budynków, w tym, inną świątynię.
Adres: 161, Yugasa-gil, Yuga-myeon, Dalseong-gun (144, Yang-ri)
Podczas zwiedzania akurat trafiliśmy na porę, kiedy jeden z mnichów wyśpiewywał mantry. Z jednej strony było to bardzo ciekawe doświadczenie, z drugiej… byłam trochę skrępowana, że chodzę między budynkami i cykam fotki. Co ciekawe, okazało się, że niepotrzebnie, bo Koreańczycy zupełnie inaczej podchodzą do kwestii okazywania szacunku względem świętych rzeczy. W ich świątyniach można być głośnym i gadać, co u nas byłoby nie do pomyślenia.
Po prawej ulotka, którą możecie otrzymać w punkcie informacyjnym znajdującym się naprzeciwko świątyni.
U podnóża świątyni znajdują się duże sterty kamieni. Koreańczycy wierzą, że budując takie konstrukcje sprawią, że spełnią się ich marzenia. Piękna tradycja i do tego będąca w zgodzie z naturą.
To od nas zależy jak duża będzie konstrukcja. Jak widać na zdjęciu poniżej chodzi o intencje i chęci.
Również i my postanowiliśmy spróbować szczęścia.
Przed świątynią znajduje się budynek w którym możemy coś zjeść lub kupić pamiątki.
Niedaleko świątyni znajduje się również mapa ukazująca piesze szlaki. Myślę, że to jedno z tych wymarzonych miejsc dla wielbicieli pieszych wędrówek. Trzeba jednak pamiętać, że to nie przelewki, więc należy zaopatrzyć się w dobre buty!
Po lewej studnia (jest na tym samym wzniesieniu, co świątynia). Z napisów wynikało, że to miejsce zmarłych/przejście do świata umarłych. Troszkę creepy…
Po prawej koreańska brama znajdująca się na prawo od mapy.
A to już wodospad przy drodze prowadzącej na górę.
Po zwiedzeniu świątyni postanowiliśmy pojechać do miasta na zakupy. Jak już wcześniej wspominałam w jednym z postów, w Korei Południowej możecie znaleźć wiele ciekawych rzeczy, w tym tych „słitaśnych” i po prostu dziwnych. Poniżej kilka fotek rzeczy, które nas rozbawiły, ale też zachwyciły, bo fantazja Koreańczyków nie zna granic.
Ochronki na szczoteczki do zębów oraz całe stoisko poświęcone Hello Kitty.
Fantazyjne odświeżacze do powietrza.
Jak wiadomo, w Korei Południowej jedzenie frutti di mare jest na porządku dziennym.
Po prawej, kolorowe ptaszki „przyłapane” w sklepie zoologicznym.
Dom dla lalek (?) w sklepie elektronicznym. Nie ma to jak pomysłowa forma promocji.
I na koniec, smaczek nad smaczkami, czyli deska klozetowa. Nigdy bym nie uwierzyła, że tak napiszę właśnie o desce klozetowej, ale musicie przyznać, że zasługuje na te słowa…
A teraz puśćmy wodze fantazji i zabawmy się w projektantów:
Gdyby to do Was należała decyzja, jaką postać z bajki umieścilibyście na desce klozetowej?
Ja stawiam na Muminki!
Trzymajcie się ciepło,
Irmina