Pewnie już nie raz czytaliście, że najlepszym sposobem na zwiedzanie jest próba zgubienia się w uliczkach danego miasta i obserwacja mieszkańców. Sama sceptycznie do tego podchodzę, ale jeżeli mamy wystarczająco dużo czasu na taką przechadzkę, to czemu nie? Zapraszam na niezobowiązujący spacer po Seulu.
W tym poście nie znajdziecie petard: atrakcjom poświęcam oddzielne wpisy, a dzisiaj chciałabym pokazać wam Seul taki po prostu. Bez tej całej magicznej otoczki „matko bosko kochano jak tu pięknie, cudownie” etc.
Bo Seul, to miasto jak każde inne, czyli czyjeś miejsce urodzenia czy pracy. W tym całym ferworze zwiedzania warto zdać sobie sprawę, że to co my, podróżnicy/turyści/obcokrajowcy, uznajemy za cud, miód i orzeszki, dla innych może być zwykłą codziennością.
I to nie jest tak, że Korea jest lepsza od Polski, a Seul bije na głowę Warszawę czy Kraków. Jak każdy kraj ma swoją własną historię, tak i każde miasto ma własne cechy. Seul jest inny od polskich miast, ale to nie znaczy, że lepszy czy gorszy. Warto o tym pamiętać, kiedy kolejny raz będziemy zachwycać się cudzym, bo dokładnie w tej chwili ktoś może zachwycać się naszym. I to jest ok, póki doceniamy to, co już mamy.
A teraz chodźmy już, Seul czeka!
SPACER PO SEULU
Odwiedź kawiarnię Muminków: RAJ DLA INSTAFANÓW: KAWIARNIA MUMINKÓW W SEULU
Kapelusze wygrały dzień:D
Widok z okna metra
Wystawa zdjęć z Brazylii na stacji metra
Frykasy na targu
Jedna z uliczek
Sztuka uliczna
Sprawdziliśmy – pingwinów tam nie było
Telefony, telefony…
Odwiedź kawiarnię Hello Kitty: RÓŻOWA ZGROZA SEULU: HELLO KITTY CAFE
Wnętrze metra też może być przytulne
Wasze zdrowie!
Jak widzicie, Seul to… Seul. Kiedy idziemy ulicą (inną niż główna), to ta ulica jest zwykła, a jedyny koloryt w tym wszystkim, to mieszkańcy. Jeżeli chcemy posmakować „tej dalekiej Korei” warto jednak skusić się na zwiedzanie charakterystycznych „cudów wianków”, które znajdziemy tylko tutaj, a dopiero później pomyśleć o spacerach.
Ostatnio widzę rosnącą tendencję do turystyki jedzeniowo-spacerowo-zakupowej i stąd te przemyślenia. Bo ile również lubię tego typu wypady, to jestem świadoma, że będzie to coś w stylu relaksu za miastem niż kulturowego urwania tyłka. Ciekawa jestem, co wy o tym sądzicie.
Co jest dla was najważniejsze podczas zwiedzania?
Trzymajcie się ciepło,
Irmina
PS: Wszystkie posty dotyczące Korei znajdziecie tutaj: KOREA POŁUDNIOWA.
PS2: Chodźcie na Instagrama i zwiedzajcie Ukrainę razem z nami! Ahoj przygodo już w tę niedzielę (30.04:)
Mój syn by oszalał na widok takiego Spidermana 😉
Haha, nie wątpię:)
A ja uważam, ze jakiekolwiek miasto nie jest 'zwykłe’. Jasne, że tam się ktoś urodził, pracuje, żyje.. ale dla osób, które odwiedzają ten kraj to nowe miejsce. Może nowa kultura, obyczaje, moda.. wszystko może wydać się nowe i fascynujące. Nawet produkty w sklepie 🙂
Jasne, że tak. Mimo upływu czasu i tylu zdjęć nadal czuję się pozytywnie zaskoczona, że tam byłam. I nie twierdzę, że Seul jest pozbawiony magii.
Tylko jestem zmęczona jedną stroną medalu. Czytam post A, a tam same peany na cześć danego miejsca i myślę sobie „matko jedyna, toż to raj obiecany!”. A później jest tak jak z recenzjami kosmetyków: idziesz do sklepu, kupujesz i, owszem, to dobrze działa, ale nie odleciałaś. Wychodzę z założenia, że należy pokazywać też tę drugą stronę medalu. Nie chcę, żeby mój blog był jak idealny Instagram – pokazujący, że wszystko jest nie z tej ziemi, kiedy tak nie jest. To tak jak udawać, że w Afryce jest tylko sawanna, a dzieci na ulicy, to posążki;) Seul jest ciekawy, ale też normalny. Tylko tyle i aż tyle.
Ja właśnie często jestem zawiedziona ty co widzę, bo wszyscy na zachwycają się jakimś miejscem, więc nastawiam się na coś super, a potem okazuje się, że właśnie super to jest jedna ulica w całym mieście, a reszta jest „taka jak wszędzie”… 🙂
Też mnie irytują same zachwyty nad danym miejscem, kiedy gdzieś tam jest druga strona medalu. Dlatego ją pokazuję, żeby właśnie, tak jak piszesz, nikt później nie poczuł się rozczarowany…
Zgubienie się to nasz ulubiony sposób na zwiedzanie miast 🙂 teraz byliśmy w Porto i właśnie w ten sposób zwiedzaliśmy to przepiękne miasto, ile ciekawych rzeczy w ten sposób można odkryć 🙂 🙂
Zazdroszczę, że czujecie się tak pewnie, bo jednak zgubienie się wymaga późniejszego odnalezienia się na mapie:D
Łapię się na tym, że zdecydowanie należę do ’ matko bosko kochano jak tu pięknie ’ . Pod tym względem niewiele mi do szczęścia potrzeba. Ale często zachwycam się tym co blisko. Nawet spacer po własnej okolicy często wywołuje u mnie radość. Przyjemnie patrzyło się na ten spacer po Seulu. Co do sposobów zwiedzania, to dla mnie jest to bardzo problematyczne. Lubię się gubić w uliczkach, podglądać codzienność. Z drugiej strony lubię zwiedzać to, co „jest do zwiedzenia”. A czasu zazwyczaj nie ma tyle, ile by się chciało, więc zawsze staram się znaleźć jakiś kompromis 🙂
Też tak mam- w końcu każde miejsce ma własną magię, więc zachwyt oraz wdzięczność są jak najbardziej na miejscu. Tylko martwi mnie, że przy tym niewiele osób pamięta skąd pochodzi i że w Polsce też jest tak pięknie…
Niby złote środki są fajne, ale jednocześnie te kompromisy są czasem bolesne;p